W powszechnej opinii miesiące zimowe stanowią w polskich rejonach wspinaczkowych tak zwany martwy sezon, a to ze względu na panujący w naszym kraju klimat, który z reguły nie jest w tym okresie łaskawy dla wspinaczy skalnych. Oczywiście regułę potwierdzają wyjątki w postaci prawdziwie wiosennego grudnia, stycznia czy lutego, których doświadczaliśmy tym razem. Jednak w razie ataku srogiej zimy dobrze jest mieć w zanadrzu kilka pomocnych patentów.
Dwie podstawowe kwestie podczas boulderowania lub wspinania z liną w warunkach zimowych to: zapewnienie sobie odpowiedniej ciepłoty ciała oraz osuszenie chwytów na interesującej nas drodze lub problemie. W pierwszej kolejności zostanie omówiony temat ciepła, który nie może zostać wyczerpany na stosownym ubiorze i intensywnej rozgrzewce (puchówkę i skakankę po prostu trzeba mieć ze sobą). Poza podniesieniem temperatury ciała na drodze rozgrzewki czynnej należy pamiętać o dostarczeniu zwłaszcza naszym dłoniom ciepła z zewnętrznego źródła. W tym celu można wykorzystać niedrogi (ceny rozpoczynają się od kilku złotych) chemiczny ogrzewacz do rąk (fot. 1) lub rozgrzany w ognisku albo w ogniu palnika… otoczak. Niewielki (o średnicy do kilku centymetrów), zaoblony kamień można z powodzeniem umieścić w woreczku na magnezję i dłuższy czas korzystać z oddawanego przez niego ciepła ponieważ otoczaki okazują się mieć dość dobrą retencję cieplną. Odwrotną i nad wyraz nieprzyjemną metodą, która może poprzedzić wspomnianą pasywną rozgrzewkę dłoni jest kilkuminutowe włożenie ich w śnieg lub dotykanie nimi zimnej skały. Oczekiwanym efektem jest to samo uczucie, które towarzyszy wejściu do ciepłego pomieszczenia po dłuższym przebywaniu na mrozie (fala ciepła). Rzecz jasna należy także pamiętać o stopach, a dla ich komfortu termicznego dobrze jest rozgrzać wcześniej buty umieszczając je przy ciele (najlepiej pod pachami, bo stanowią one jedne z biegunów ciepła ludzkiego ciała) w trakcie przeprowadzania rozgrzewki. Alternatywnym i niepraktycznym (z oczywistych względów) patentem jest rozgrzewka w domu (o ile dysponujemy odpowiednim zapleczem) lub na ściance wspinaczkowej czy w boulderowni, a następnie kilkunastominutowe przetransportowanie się w skały…
Obok zgrabiałych z zimna dłoni dużym problemem podczas wspinania w miesiącach zimowych są często wilgotne chwyty. W miarę skutecznym rozwiązaniem jest osuszanie skały przy użyciu palnika gazowego, a najbardziej praktyczna w zastosowaniu wydaje się być lampa lutownicza (fot. 1). Temperatura jej płomienia zdecydowanie przekracza 1000°C, co gwarantuje szybkie osuszenie zawilgoconych krawądek czy dziurek. Niestety zakup lampy lutowniczej to wydatek rzędku kilkudziesięciu złotych, a jej stosowanie w skałach może być odbierane jako nieetyczne. Do pewnego stopnia również magnezja dobrze pochłania wilgoć, ale w przypadku poważnych problemów z wodą jedynym rozwiązaniem pozostaje upychanie znacznych ilości papieru toaletowego w chwytach oraz źródłach wycieków i zacieków.
Paweł Czyż
Kilka praktycznych wskazówek odnośnie wspinania w ujemnych temperaturach można odnaleźć również we wpisie Mateusza Haładaja na bloGÓRY: http://www.archiwum.goryonline.com/blogwpis-4365
Copyright © 2014 by gorskieblogi